piątek, 17 czerwca 2011

Z życia trzmieli...

Z chwilowej wędrówki w świat makrokosmosu wróćmy do mniejszych obiektów latających :)
Moją uwagę zwróciła wczoraj grupa trzmieli intensywnie pracujących wśród kwiatów. Było ich na tyle dużo, iż można się było postarać o utrwalenie ich wysiłku. Oto efekty :)

Trzmiel zbliża się do kielicha kwiatu - wygląda jak mały bombowiec:

To już inny jego kolega "przyłapany" już blisko "lądowiska" - widać także, jak się "pobrudził" przy robocie.

Blisko, coraz bliżej :) Można dostrzec trąbkę ssąca trzmiela, którą wysysa nektar:


Otóż właśnie i ten moment, gdy trzmiel zapuszcza swoją oryginalną część aparatu gębowego w kielich kwiatu - ta sytuacja nakazuje zmienić porównanie i określić trzmiela jako latającego tankowca!

Trzmiel potrafi dzięki swojej trąbce skorzystać z nektaru kwiatów, do których inne owady nie mają dostępu. Aby dostać się do skarbu kwiatowego zanurza się głęboko w jego kielich.

Po zakończonej akcji można odlecieć na następny kwiat...

Trzmiele /jest ich ponad 20 gatunków w Polsce - te na zdjęciach to chyba trzmiele ziemne/ są bardziej wydajne niż pszczoły - są w stanie zapylić 20-30 kwiatów na minutę. Rzeczywiście są szybkie! Trudno im zrobić zdjęcie - tak błyskawicznie pracują.
Kiedyś stwierdzono, że trzmiel według praw aerodynamiki nie powinien latać - bo ma za małą powierzchnię skrzydeł w stosunku do masy ciała. Ktoś dopowiedział: trzmiel o tym nie wie i dlatego lata :)
Trzmiele zatem mogą nas - dzięki temu, że jednak latają - dużo nauczyć. Wszak wielu rzeczy nie robimy, bo uważamy, że są niemożliwe do wykonania :) A trzmiel mówi nam coś przeciwnego :) Co zresztą zawarł już pewien człowiek w powiedzeniu: "Osiągnelibyśmy znacznie więcej, gdybyśmy nie uważali niektórych rzeczy za niemożliwe" (V. Lombardi).

1 komentarz: